Zmarłych nie obchodzą ich pogrzeby.
Wspaniałe uroczystości żałobne służą jedynie
zaspokojeniu próżności żywych.
~Eurypides
Żeby móc pójść na spotkanie z Poblenou, musiałem przyrzec ojcu, że wrócę do domu na kolację. Odtąd w dni powszednie obowiązywała nowa nieprzekraczalna granica: dwudziesta dryga trzydzieści.
Nie oznaczało to jednak, że nie będę musiał jechać do Bostonu. Zarówno dla ojca, jak i dla matki klamka zapadła. Miałem już zarezerwowane miejsce w high school.
Patrząc z okna pociągu na morze, usiłowałem zapomnieć o tych sprawach. Szara Barcelona wyłaniała się zza kominów elektrowni.
Dziwnie było mieć to liczące dwa miliony mieszkańców miasto tak blisko i zarazem tak daleko, że dwudziestominutowa podróż wydawała się odyseją. Znałem ludzi z Tei, którzy wybierali się do Barcelony zaledwie parę razy do roku. Jak gdyby to był pełen niebezpieczeństwa świat, w którym wszelkie środki ostrożności są niewystarczające.
Na miejscu byłem trzydzieści minut przed czasem. Chciałem jeszcze pospacerować trochę wśród grobów. Dałem ojcu słowo, więc miałem dla siebie mniej więcej dwie godziny.
++++
Cmentarz w Poblenou zdobił masywny portyk z kolumnami przywodzącymi na myśl egipską świątynię. Ujrzałem przed nim kilkunastoosobową grupę turystów z przewodnikiem. Mężczyzna trzymał w ręku pochodnię, choć było jeszcze jasno.
W pewnym momencie zwrócił na mnie uwagę.
- Jesteś z nocnego szlaku?
- Nie, przyszedłem sam.
- Przykro mi, ale cmentarz jest zamknięty. Tylko zorganizowana grupa może przebywać w środku.
- W takim razie chciałbym dołączyć do wycieczki.
Z pomruków niezadowolenia wywnioskowałem, że muszę zapłacić za bilet. Ale wtem z tłumu wyłoniła się tęga kobieta, która wyglądała, jakby była kimś ważnym.
- Niech wejdzie - powiedziała. - Trzeba uświadamiać młodzieży, gdzie się to wszystko kończy.
Chwilę później przewodnik dał znać, żebyśmy ruszyli za nim. Odniosłem wrażenie, że cmentarz jest ogromny, co z resztą zaraz znalazło potwierdzenie w opowieści mężczyzny z pochodnią.
- To najstarsza nekropolia w Barcelonie, licząca ponad trzydzieści tysięcy grobów - rozpoczął. - Chociaż trudno w to uwierzyć, z początku była uważana przez mieszkańców miasta za niebezpieczne miejsce. Zbudowano ją w pewnym oddaleniu od cywilizacji, między grobami grasowały wilki. Nawet władze kościelne nie do końca wiedziały, kto jest tu chowany.
Podczas gdy powoli zapadał zmierzch, zwiedzający podziwiali przy świetle pochodni wystawne kaplice i grobowce wzniesione przez zamożne rodziny potentatów przemysłu tekstylnego.
- Burżuazja rywalizowała między sobą również w dziedzinie sztuki sepulkralnej, zatrudniając najlepszych rzeźbiarzy i architektów. Do kuriozów tego cmentarza należy na przykład grobowiec z windą. Może po to, by zmarły nie musiał się męczyć, jadąc do piekła? Niestety, jest to własność prywatna i nie można jej obejrzeć.
Wycieczka zatrzymała się tuż przed grobem Francesca Canala, gdzie za pół godziny miałem się spotkać z bladymi. Mój plan polegał na tym, żeby dyskretnie się tutaj schować. Zauważyłem, że na nagrobku znajduje się mnóstwo świeczek, zdjęć i karteczek od zwiedzających.
- Pytali państwo, czemu taki kult otacza grób młodzieńca, który zmarł, mając dziewiętnaście lat. Opowiem wam jego historię. Francesc Canal zmarł 27 lipca 1889 roku, po tym jak przepowiedział dzień swojej śmierci w obecności kolegów z magazynów El Siglo.
Przypomniałem sobie artykuł, który przeczytałem noc wcześniej, gdy szukałem informacji o tym człowieku. Wiedziałem też, że magazyny El Siglo spłonęły w latach trzydziestych podczas wielkiego pożaru.
- Przepowiadanie przyszłości było dla Francesca czymś naturalnym - ciągnął przewodnik. - Chłopak tak rzadko się mylił, że oblegały go tłumy. Cieszył się też opinią człowieka bez skazy, dlatego gdy umarł, obwołano go prorokiem. Podobno zza grobu nadal przepowiadał przyszłość tym, którzy się tu zjawiali. Niedługo wieść o cudach rozeszła się po całym mieście i przy grobie dzień w dzień zaczęli tłoczyć się ludzie. Co trwa już od stu lat.
Po ostatnich słowach przewodnika zapanowała pełna nabożeństwa cisza. Rozglądając się, dostrzegłem prośby do zmarłego zawieszone nawet na pobliskich drzewach. Prorok naprawdę miał mnóstwo roboty.
- Jedna uwaga - dodał przewodnik. - Ci, którzy chcą poprosić Canala o przysługę powinni stanąć po prawej stronie grobu. Może to być pewien problem dla tych, którzy głosowali na socjalistów.
Grupa skwitowała śmiechem kiepski żart i ruszyła dalej za mężczyzną z pochodnią.
Chcąc odłączyć się od reszty i móc pozostać przy grobie proroka, udałem, że rozwiązało mi się sznurowadło.
____________________
Jestem winna. Wiem. Przyznaję. Nie było rozdziału wystarczająco długo, żebyście chcieli mnie zabić, więc proszę, let's hate me...
Wiem, że psychiatra to kiepskie wytłumaczenie, ale tak jest. Tata ogranicza mi dostęp do komputera jak tylko może, a od przyszłego tygodnia chce mi go ograniczyć nawet do zera, więc nie spodziewajcie się pojawiania się rozdziałów w szybkim tempie. Naprawdę Was przepraszam. Gdybym wiedziała, że moje życie się tak potoczy, nawet nie zaczynałabym prowadzić tego bloga, ale też szkoda mi go zawieszać.
Przepraszam...
Kocham Was xx
~Monte
PS. Taka tam reklama, zapraszam na super bloga o Niallu o tutaj :3
PS. Taka tam reklama, zapraszam na super bloga o Niallu o tutaj :3