piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 59: Rozczarowanie.

Początki i zakończenia
są złudzeniami.
Liczy się tylko środek.
~Robert Frost

   Rolę pizzerii odegrał zapyziały bar przy szosie. W ten piątkowy wieczór świecił pustkami. Jedynymi klientami byliśmy my i jakaś pijana kobieta, która siedziała w głębi lokalu i mówiła do siebie.
   Podano nam hot dogi.
   Alba nalała sobie do szklanki źle schłodzone piwo. Choć nie za bardzo rozumiała mój plan, wyglądała na zadowoloną. Podobała jej się przygoda. To słowo idealnie pasowało do baru, w którym, jak przypuszczałem, jej noga nie postanie nigdy więcej.
   - Wiesz, co mi dziadek mówił o tym miejscu? - zapytała, maczając parówkę w musztardzie. - Zapewniał mnie, że nawet w Barcelonie nie ma lepszego. Każdego dnia przychodził tu na obiad i był zachwycony, że rozścielali mu na stoliku obrus. Mógł być nawet papierowy. Dziadek miał mentalność człowieka, który nigdy nie opuścił małego miasteczka.
   Rozejrzałem się po tej norze z zawilgoconymi ścianami. Niczym muzyka w tle rozbrzmiewał kaszel starej alkoholiczki palącej papierosa.
   - Przyprowadzał cię tutaj? - spytałem.
   - Raz w tygodniu. Byłam zachwycona! Dlatego cieszę się, że wpadłeś na ten pomysł. Może wyda ci się to dziecinne, ale stęskniłam się za tym barem.
   Wtedy przypomniał mi się film, na którym staruszek z kozią bródką grał ze swoją wnuczką w ping-ponga.
   Nigdy nie przeżyłem niczego podobnego. Dziadkowie ze strony mojej matki umarli bardzo młodo. A ojciec, pokłócony z braćmi, nie widział rodziny od mojego wczesnego dzieciństwa. I w gruncie rzeczy niewiele mnie obchodziło.
   Spojrzałem na Albę, która nadgryzała właśnie ociekającego musztardą hot doga. Była w granatowym golfie, a włosy miała spięte gumką w tym samym kolorze. Markowe dżinsy musiały kosztować ze sto pięćdziesiąt euro, a conversy pasowały odcieniem do reszty stroju.
   Z tymi drogimi ciuchami kontrastowała jej łagodna, naiwna buzia. Alba nie przypominała innych mieszkańców Sant Berger. A w odróżnieniu ode mnie ta samotna dziewczyna sprawiała wrażenie, jakby niewiele potrzebowała do szczęścia. Wystarczał jej dziadek grający w ping-ponga, albo taki łajdak jak ja siedzący z nią w obskurnym barze, Zazdrościłem jej tego.
   - Ale właściwie dlaczego przyszliśmy aż tutaj? - spytała, gdy wytarła już usta papierową serwetką. - Mogliśmy zjeść kolację w Antigo - dodała, mając na myśli najpopularniejszą restaurację w Tei - albo zjeść coś na zimno w domu i posłuchać jazzu. To chyba ostatni taki weekend, kiedy nie ma moich rodziców.
   Zbliżał się najtrudniejszy moment - zdradzenia Albie, bez wdawania się w szczegóły, moich zamiarów.
   - Muszę złapać ostatni pociąg - rąbnąłem prosto z mostu
   Alba spojrzała na mnie z uśmiechem, jakby sądziła, że żartuję. Ale widząc, że mówię poważnie, nagle zesztywniała.
   - Dlatego chciałem zjeść z tobą kolację niedaleko stacji - ciągnąłem uspokajająco, żeby zatrzeć złe wrażenie. - W ten sposób możemy spędzić razem czas aż do odjazdu pociągu. Przyjedzie za pół godziny.
   - Zdaje się, że ojcu mówiłeś coś innego - odparła trochę zmieszana, a trochę obrażona.
   - No tak... Sama powiedziałaś, że jestem łgarzem. Skłamałem, żeby móc pojechać do Barcelony.
   - A więc... - szepnęła ze łzami w oczach - a więc posłużyłeś się mną, żeby wymknąć się z domu? W takim razie gorzko tego pożałujesz, bo zamierzam jechać z tobą.
   Spodobała mi się determinacja Alby, nie spodziewałem się tego po tej potulnej dziewczynie. Podniosłem jej dłoń do ust i zacząłem ją zniechęcać.
   - To nie jest najlepszy pomysł. Jadę w miejsce, gdzie pełno jest różnych typków... handlarzy narkotyków - grubo przesadzałem. - Muszę pomóc dwójce przyjaciół, którzy znaleźli się w tarapatach. Potrzebują mnie.
   - Ja też cię potrzebuję - powiedziała, a po jej policzku spłynęła łza. - A ty mnie oszukałeś. Myślałam, że chcesz spędzić noc ze mną.
   - Chcę tego, uwierz mi - odparłem pojednawczo. - Jeśli otworzysz mi drzwi, przyjadę, jak tylko załatwię tamtą sprawę. Obudzimy się obok siebie i zjemy razem śniadanie, słuchając jazzu, zgoda?
   Na jej twarzy znów pojawił się blady uśmiech.
   - Tym razem ci pomogę, ale na przyszłość chcę, żebyś mi mówił, w co jesteś zamieszany, dobrze? Musisz mieć do mnie zaufanie. Idź już, zaraz nadjedzie pociąg.
   Pocałowałem ją mocno w usta i pobiegłem kupić bilet.
   W drzwiach obejrzałem się jeszcze, Alba i stara pijaczka siedziały samotnie przy swoich stolikach.
____________________
Wybaczcie spóźnienie, miałam rozdział przygotowany, ale nie mogłam wstawić, bo wujek w Anglii miał kiepski internet :c
~Monte

czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 58: Alibi.

Karą dla kłamcy nie jest to, że mu nikt nie wierzy,
lecz to, że sam nie potrafi uwierzyć nikomu.
~George Bernard Shaw

   Rozpocząłem swoją farsę. Trochę się natrudziłem, żeby wprowadzić odpowiednie zmiany na łóżku rodziców - aby wyglądało tak, jakby spała na nim Alba.
   Z drugiej strony mój ojciec nie uwierzyłby w to, że spędziliśmy noc sami w domu i nawet się nie dotknęliśmy. Dlatego postarałem się, aby doszedł do wniosku, że coś próbowaliśmy przed nim ukryć.
   Kiedy o dziesiątej rano pojawił się w drzwiach, zobaczył nas jedzących śniadanie przy stole w jadalni. Musieliśmy wyglądać jak para z wieloletnim stażem. Nasz "romans" chyba go nawet cieszył, bo zawołał"
   - No proszę...! Albo impreza skończyła się bardzo wcześnie, albo jeszcze nie położyliście się spać. Jak się masz, Harry?
   - Dużo lepiej - odparłem, maczając biszkopt w filiżance z gorącą czekoladą.
   Alba uśmiechnęła się do niego, pijąc sok pomarańczowy. Wcześniej wzięła prysznic i przez dwadzieścia minut czesała włosy. Chciała zrobić dobre wrażenie.
   - Nic dziwnego, że czujesz się dużo lepiej, skoro masz obok siebie taką ładną dziewczynę - zażartował ojciec. Potem zmarszczył brwi i zwrócił się do Alby: - Tylko czy twoi rodzice wiedzą, że tu jesteś?
   - Jeszcze nie - odparła spokojnie - ale wyjaśnię im wszystko, jak tylko wrócą z podróży. Mają do mnie zaufanie, bo niczego przez sobą nie ukrywamy.
   - I tak powinno być - stwierdził ojciec, z wyraźnym podziwem dla rozsądku Alby.
   Wtedy poczułem, że nadszedł mój moment.
   - Tato, czy piątkową noc mógłbym spędzić poza domem? Czuję się już dużo lepiej, a chciałbym zabrać Albę do Masnou. W porcie otworzyli nową pizzerię. Podobno jest świetna.
   - Nową? - zapytał zaskoczony. - Trudno uwierzyć, że otwierają lokal w środku listopada, kiedy prawie nikogo tam nie ma.
   Poczułem się jak w potrzasku. Na szczęście Alba zdała sobie sprawę, że jestem w opałach, i pośpieszyła mi z pomocą:
   - Względnie nową - sprecyzowała. - Chyba od września. Właścicielem jest Włoch. I teraz faktycznie nie ma tam tłumów.
   Ojciec stłumił ziewnięcie. Było jasne, że dziewczyna jest dla niego niepodważalnym alibi. Pytanie jednak brzmiało: jak w środku romantycznej nocy z Albą znajdę się nagle w Barcelonie.
   Postanowiłem dalej mydlić oczy ojcu.
   - Rodzice Alby wracają dopiero w niedzielę rano, a ona boi się trochę zostawać w nocy sama - skłamałem. - Ostatnio w Sant Berger były dwa włamania.
   Alba otworzyła szeroko oczy, zachwycona moim sprytem.
   - Do czego zmierzasz? - zapytał ojciec, rozbawiony okrężną drogą, jaką wybrałem, aby spędzić drugą noc z dziewczyną.
   - No wiesz, tam są wolne pokoje...
   - Tutaj też. Alba może spać w pokoju Juliana.
   Wypowiedział zakazane imię. Jednak tym razem nie pobladł, jak wiele razy wcześniej. Pokój zmarłego Juliana był odtąd czymś w rodzaju muzeum żałoby, do którego nikt nie miał odwagi zaglądać. Wszystko tam wyglądało jak w przeddzień wypadku. I dlatego propozycja ojca kompletnie nas zaskoczyła.
   - No dobrze - skapitulował. - Możesz nocować u Alby, ale nie przyzwyczajajcie się za bardzo. Nie jest dobrze, jak...
   - Pójdę ją odprowadzić i zaraz wracam - przerwałem ojcu w pół zdania. - Mam dziś dużo nauki przez kolacją.
   Na ulicy prowadzącej do centrum Alba szturchnęła mnie łokciem w żebro.
   - Przez ciebie wyszłam przed twoim ojcem na tchórza. A co do pizzerii... Ale z ciebie kłamca!
   - Skąd wiesz?
____________________
5 lat... jejku.. jak to zleciało.. (to nic, że jestem z nimi od 3, ale cii xd)
Jak zamierzacie świętować dzisiejszy dzień? ^^
#5YearsOfOneDirection
~Monte

niedziela, 19 lipca 2015

Rozdział 57: Przepustka.

Miłość jest jak dzika róża,
piękna i zmysłowa,
a jednocześnie zdecydowana
przelać krew w swojej obronie.
~Mark Overby

   Dziwne wydarzenia tamtej nocy rozmyły się w deszczu, który spadł o świcie. Krople uderzające o szybę i pierwsze światło poranka obudziły mnie po niecałych czterech godzinach snu.
   Alba jeszcze spała.
   Gładząc opuszkami palców jej jasne włosy, zastanawiałem się, co będzie dalej. Czy dlatego że spaliśmy w jednym łóżku, będzie się teraz uważała za kogoś więcej niż moją koleżankę?
   Niezależnie od tego, czy w oknie rzeczywiście pojawiła się jakaś postać, jedna rzecz wydawała się dziwna: że między nami nic się nie wydarzyło. Alba rozebrała się przecież dla mnie, byliśmy bardzo blisko siebie. Dotknąłem jej piersi, czułem bicie jej serca.
   Ale nie doszło nawet do pocałunku, a to obowiązkowy rytuał dwóch osób, które się sobie podobają i są gotowe skomplikować sobie nawzajem życie. Teraz, kiedy Alba spała wśród dźwięków deszczu, cieszyłem się z takiego obrotu spraw.
   Jeśli po tak długim milczeniu od wydarzeń na Wyspie Psów Louis wrócił z zaświatów i poprosił, abym go pomścił, musiałem pozostać mu wierny.
   Czy można kochać zmarłego i być przez niego kochanym?
   Nie znałem jeszcze odpowiedzi na to pytanie, ale fakt, że Louis mnie potrzebuje, sprawił, że moje życie znowu nabrało sensu.
   Krótki sygnał w telefonie wyrwał mnie z zamyślenia. Dostałem esemesa.
   Podniosłem z podłogi iPhone'a i otworzyłem wiadomość. Po miesiącu ciszy napisał do mnie Justin. Musiało stać się coś złego.

   DZISIAJ O 01.00 W NEGRANOCHE. MUSIMY DZIAŁAĆ. BĄDŹ KONIECZNIE.

   Czyżby Justina i Jessicę także nawiedził duch Louisa? Czy mój ukochany od nich także domagał się pomszczenia swojej śmierci?
   Niestety, ojciec zakazał mi nocnych wyjść, więc nie miałem szansy poznać prawdy. Chyba że...
   Najwyraźniej obudziłem Albę, bo gdy na nią spojrzałem, wpatrywała się we mnie błękitnymi oczami. Nagle zrozumiałem, że ona może stać się moją przepustką. Skoro napisała scenariusz naszego niezobowiązującego romansu, ojciec na pewno pozwoli mi z nią wyjść.
   W tym celu musiałem ją wykorzystać i okłamać.
   Wiedziałem, że ją zranię, ale nie mogłem postąpić inaczej, skoro chodziło o Louisa. Zrobiłbym dla niego wszystko - nie tylko kłamał jak najęty, ale również poświęcił życie.
   Czym prędzej musiałem rozpocząć grę, dlatego na dzień dobry pogłaskałem policzek dziewczyny. Wdzięczna za ten gest, ujęła moją głowę i lekko pocałowała mnie w czoło. Tam, gdzie miałem ślad po upadku.
   Nie zabolało.
   - Dziękuję ci za tę noc.
   - Chyba żartujesz - odparłem, myśląc o jej czterech prezentach. - To raczej ja powinienem podziękować.
   - Zachowałeś się jak dżentelmen  - przerwała mi. - Inny chłopak wykorzystałby sytuację. Ty jesteś inny.
   - Sugerujesz, że jestem gejem...? - chciałem, by wypadło to jak najbardziej żartobliwie.
   - Wiem, że nie jesteś.
   - Skąd ta pewność? - przekomarzałem się.
   - Widziałem, jak na mnie patrzyłeś wczorajszej nocy, kiedy... No wiesz. Czuję, że mnie szanujesz, i dlatego podobasz mi się jeszcze bardziej. Wiesz co? Zawsze szukałam kogoś takiego jak ty.
   Drgnąłem. To były prawdziwe oświadczyny, Uznałem, że czas zmienić temat.
   - Jesteś moją jedyną przyjaciółką i nie chcę cię stracić.
   - Nie stracisz mnie nigdy, bo postanowiłam, że będę cię kochać, Harry.
   - Miłość... - powiedziałem, czując ucisk w żołądku - jest czymś, co wymaga czasu.
   - W takim razie zacznijmy od razu - odpowiedziała, zbliżając usta.
  Zamknąłem oczy i jak nieśmiały chłopiec czekałem na pocałunek. Gdy nasze usta w końcu się złączyły, przytuliłem ją mocno, wyobrażając sobie, że obejmuję Louisa.
____________________
Jak Wam mijają wakacje, kochani?
Mnie świetnie :3 Ciągle spędzam czas z chłopakiem, a teraz był u mnie przyjaciel z daleka na wakacjach, siedział ponad tydzień, dlatego też nie miałam kiedy wstawić rozdziału, wybaczcie :C
Cały sierpień będę miała wolny, więc myślę, że częstotliwość pojawiania się rozdziałów będzie większa, ale jak zawsze, nie mogę nic obiecać...
No, także chwalcie się przeżyciami i dalszymi planami, proszę ^^
~Monte

środa, 8 lipca 2015

Rozdział 56: Delirium Tremens.

Śmierć należy odważnie powitać,
a potem postawić jej coś do picia.
~Edgar Allan Poe

   Sięgnąłem do włącznika lampki nocnej, ale też nie działała. To musiało być zwarcie. Może żarówka przegrzała się od szalika. Ktoś inny na moim miejscu powiedziałby, że to prawdziwy pech - mieć obok siebie piękną nagą dziewczynę i nie móc jej oglądać. Mnie jednak niepokoiło co innego.
   - Dokąd idziesz? - zapytała Alba.
   - Sprawdzić korki. W lodówce jest pełno jedzenia, ojciec byłby wściekły, gdyby wszystko się zepsuło.
   Drogę wskazywał mi wyświetlacz w komórce, dzięki któremu udało mi się pokonać schody.
   Zazwyczaj wystarczyło otworzyć szafkę i wcisnąć korek. Ale nie tym razem.
   Zawróciłem po omacku, żeby sprawdzić, czy lodówka nie wysiadła. Wtedy wydarzyło się coś okropnego.
   Nagle usłyszałem krzyk.
   Wystraszony, złapałem się poręczy, żeby nie spaść ze schodów. Ten przeraźliwy krzyk dobiegał z mojego pokoju.
   Pokonałem wszystkie stopnie, pchnąłem drzwi i wpadłem do środka. Zobaczyłem skuloną Albę, płaczącą na łóżku.
   W pokoju było bardzo zimno, widocznie wysiadło też ogrzewanie.
   Otuliłem ją ręcznikiem, pytając co się stało.
   - Straszna twarz - powiedziała, dygocząc - potworna...
   - O czym ty mówisz? - zapytałem, głaszcząc ją po włosach.
   - Za twoim oknem - szepnęła drżącym głosem. - Była tam przed chwilą.
   Spojrzałem na szybę i poczułem, jak po kręgosłupie przechodzi mi zimny dreszcz. Szkło zaparowało z powodu niskiej temperatury na zewnątrz, ale maleńki skrawek był przezroczysty.
   Ktoś wytarł szybę z drugiej strony, żeby móc przez nią zajrzeć do pokoju.
   Zdenerwowany, wskazałem Albie okno.
   - Twarz pojawiła się w tym kwadraciku?
   - Najpierw zobaczyłam rękę wycierającą szybę. Potem ta twarz popatrzyła na mnie z nienawiścią... z furią. Uważasz, że zwariowałam?
   - Nie. Ale senność i alkohol mogą powodować przywidzenia - uspokajałem ją bez przekonania. - Edgar Allan Poe widywał różne potwory, kiedy miał delirium tremens.
   - Możliwe... Ale to coś wydawało się takie realne!
   - Opisz mi dokładnie, jak wyglądało.
   - Ta twarz świeciła, trochę jak księżyc. To chyba był chłopak. Miał małe oczy. I usta dziwnego koloru...
   - Fioletowe? - zapytałem niespokojnie.
   - Nie jestem pewna, w każdym razie były bardzo ciemne. Naprawdę uważasz, że nie zwariowałam?
   Podszedłem do okna i otworzyłem je. Parapet dzieliły od ziemi jakieś trzy metry. Można się tu było dostać jedynie po rynnie.
   Wsłuchałem się w słabe podmuchy wiatru, ale nie - nie usłyszałem piosenki zapamiętanej z Wyspy Psów.
   Zamknąłem okno, a potem wróciłem na łóżko. Alba w mojej koszulce ułożyła się do snu.
   - Nawet jeśli to było delirium tremens, bałam się, że umrę - wyznała. - Wciąż mi łomocze serce.
   Żeby mnie o tym przekonać, przysunęła moją rękę do swojej piersi. Poczułem przyspieszony puls.
   Jeszcze raz spojrzałem na okno. A widok, jaki wtedy ujrzałem, przekonał mnie, że to nie będzie noc miłości ze śliczną dziewczyną z Sant Berger.
   Ktoś napisał na szybie dużymi literami:
   POMŚCIJ MNIE
____________________
~Monte

środa, 1 lipca 2015

Rozdział 55: Nim Nadejdzie Świt.

Nagość jest inną formą
stroju wieczorowego.
~John Berger

   - Koniec szampana - stwierdziłem, podnosząc pustą butelkę.
   - To twój dom - odparła nieco sennie. - Chyba wiesz, gdzie może być jakaś butelka.
   - Nie o to chodziło. Mam już dosyć alkoholu.
   - I co teraz?
   Nawet nie zauważyliśmy, kiedy zrobiła się druga w nocy.
   O dwunastej zadzwonił ojciec, żeby zapytać się, jak się czuję. Świadomość, że nie jestem sam, bardzo go uspokoiła. Pozwolił mi nawet spędzić noc poza domem pod warunkiem, że "nie będę robił głupstw". W którymś momencie Alba zabrała mi telefon i powiedziała ojcu, że zostanie ze mną, bo jej rodzice wyjechali i nie chce wracać w środku nocy do Sant Berger.
   Przed rozłączeniem się, ojciec zasugerował,że "moja znajoma" może spać w jego sypialni. Potem obiecałem, że jeśli poczuję się gorzej, to do niego zadzwonię, i odłożyłem słuchawkę.
   - Pytałaś wcześniej, czego chcę - przypomniałem Albie, która w czerwonej sukience i z jasnymi długimi włosami wyglądała jak księżniczka.
   - Tak, a ty odpowiedziałeś, że powiesz mi, kiedy butelka zrobi się pusta. Czyli teraz.
   Trochę oszołomiony alkoholem, coś sobie nagle uświadomiłem.
   - Mówiłaś, że masz dla mnie cztery prezenty. To więcej niż kiedykolwiek dostałem. Tort, szampan i książka to trzy. Jaki jest czwarty?
   Alba z uśmiechem przymknęła oczy.
   - Czwartym prezentem jestem ja. Możesz robić ze mną, co zechcesz: jestem twoja aż do chwili, gdy noc przybierze moje imię.
   Widząc, że nie rozumiem, dodała:
   - Nim nadejdzie świt.*
   Potem wyciągnęła do mnie ręce jak bezwolna marionetka, która czeka, aż ktoś przejmie nad nią kontrolę.
   Zmieszany, ale i oczarowany powiedziałem pierwszą rzecz, jaka przyszła mi do głowy:
   - Od kilku godzin jestem półnagi i czuję się trochę śmiesznie, ale nie chce mi się ubierać, bo od tego przeklętego ogrzewania cały płonę. A jeśli otworzę okno to zamarzniemy.
   - Jest na to łatwy sposób - odpowiedziała, otwierając oczy. - Chcesz, żebym cię rozebrała?
   - Tak byłoby sprawiedliwie.
   Zupełnie jakby czekała na ten moment, zeskoczyła z łóżka i stanęła przede mną.
   Nie chciałem niczego stracić, więc wpatrzyłem się w nią zachłannie, ale ona rzuciła mi figlarne spojrzenie.
   - Jeśli chcesz, żebym zrobiła striptiz, musisz zmienić muzykę.
   Ta prośba z ust byłej hipiski, do niedawna dziecinnej i powściągliwej, trochę mnie zaskoczyła.
   Podniecony kierunkiem, w którym dryfowała noc, wstałem i podszedłem poszukać czegoś na póce z muzyką. Przypomniałem sobie, że na płycie z utworami Cat Power jest piosenka idealna na tę okazję: "Naked if I want to".
   Zapominając o późnej porze, nastawiłem muzykę bardzo głośno. Potem usiadłem z powrotem na łóżku, żeby móc z najlepszego miejsca podziwiać mój urodzinowy prezent. Jednak Alba nie była jeszcze zadowolona. Ledwie rozległa się gitara elektryczna, wcisnęła pauzę, mówiąc:
   - To światło jest okropne. Nie masz bardziej nastrojowego?
   Zaskoczony jej wymaganiami, zerknąłem na lampę pod sufitem. Była jeszcze brzydsza od tej na nocnym stoliku. Potem przeniosłem wzrok na wieszak, na którym wisiał gruby pomarańczowy szalik.
   - Rzuć go na abażur - zaproponowałem.
   Gdy Alba to zrobiła, górna lampa zaczęła świecić subtelnym pomarańczowym światłem.
   - A teraz zgaś nocną lampkę - zakomenderowała.
   Chwilę później wcisnęła ponownie pauzę i gitara elektryczna do spółki z perkusją i ciężkim basem znów zaczęła podawać rytm. Kiedy cichy głos Cat Power intonował "Naked if I want to", Alba zaczęła zdejmować czerwoną sukienkę. Wtedy zaciął jej się zamek na plecach.
   - Pomożesz mi?
   Spełniając jej życzenie, pomyślałem, że ten striptiz szybko się zakończy: gdy zsunie sukienkę, będzie już właściwie naga.
   Wreszcie udało mi się rozpiąć suwak i odsłonić gładkie, pachnące plecy dziewczyny. Z trudem powstrzymując pragnienie pocałowania jej, odsunąłem się.
   Jak przewidywałem, alkohol i brak wprawy striptizerki sprawiły, że przedstawienie zaraz się skończyło: Alba, zrzucając sukienkę, zaplątała się w nią i niewiele brakowało, żeby upadła.
   Próbowała nadrabiać miną, tańcząc przede mną w turkusowej bieliźnie. Chyba kupiła ją specjalnie na tę okazję, jakby przewidziała, że tak potoczą się wypadki. Czytałem gdzieś, że tylko kobieta zawsze wie, co wydarzy się na randce.
   Choć czułem zażenowanie, podziwiałem jej długie nogi, płaski brzuch i piersi wychylające się ze stanika. Rozsądek podpowiadał mi, że nie powinienem jej dotykać, ale nie umiałem się opanować, Bez wątpienia przekraczaliśmy granicę i trudno było się opanować.
   - Podobało ci się? - zapytała, gdy piosenka dobiegła końca.
   - Bardzo - odparłem - ale nadal masz nade mną niesprawiedliwą przewagę.
   - To znaczy? - spytała, siadając na łóżku i zakładając nogę na nogę.
   Ale gdy spojrzała na mój tors, zrozumiała, o czym mówię. Oblała się rumieńcem i odnalazła zapięcie stanika. Tym razem nie potrzebowała mojej pomocy. Turkusowy skrawek materiału opadł, odkrywając duże i sterczące piersi.
   - Podobam ci się? - zapytała z udawaną niewinnością.
   -Bardzo. Myślę, że podobasz się wszystkim chłopakom. A gdyby wiedzieli o tobie to, co ja, nie mogłabyś się od nich opędzić.
   - No to wykorzystaj swoje szczęście -zamruczała, przesuwając się w moją stronę. - Bo jestem twoja aż do...
   Nim zdążyła wypowiedzieć swoje imię, pomarańczowe światło zgasło z dziwnym odgłosem.
   Zamarłem.
____________________
* Gra słów: 'alba' oznacza po hiszpańsku 'świt'.
____________________
~Monte