Nie jest martw ten, co spoczywa na wieki,
i z biegiem czasu nawet śmierć umiera.
~H. P. Lovecraft
Wymowne spojrzenia, jakie Louis i Jesy rzucali Justinowi, świadczyły o tym, że sekret bladych zostanie w końcu wyjawiony. Być może dlatego, że z całej trójki chłopak był najbardziej zrównoważony, został wybrany, aby mnie wtajemniczyć.
- Żeby zrozumieć znaczenie fioletowego kwiatu, najpierw musisz poznać filozofię Retrum, bo taka jest nazwa zakonu bladych.
- Retrum? Co oznacza to słowo?
- To teraz nie ważne. Najistotniejszy jest nasz cel: uczyć się od umarłych. Odwiedzamy cmentarze w poszukiwaniu tych, którzy za życia byli niezwykłymi postaciami. Kiedy kogoś takiego znajdujemy, zapisujemy pytanie na kartce i wkładamy ją za kwiat na kołnierzu. Zadający pytanie musi spędzić noc na grobie tego, do kogo się zwrócił. A zmarły mu na nie odpowie.
Osłupiałem. Mgła powoli się rozwiewała, lecz słabe światło świec sprawiało, że nadal wyglądaliśmy bardziej jak cienie niż ludzie z krwi i kości.
- Ale... Jak zmarły może odpowiedzieć? - wyjąkałem.
- Jesteśmy przekonani - ciągnął Justin - że nikt nie umiera do końca. Bez względu na to, jak daleko docieramy po śmierci, jakaś część nas pozostaje w świecie, w którym żyliśmy. W tym sensie cmentarze są nie tylko miejscami wiecznego spoczynku. Zmarli spotykają się na nich z żywymi.
- To coś w rodzaju rozmównicy - dodała Jesy. - Każdy grób pośredniczy pomiędzy światem żywych a światem umarłych. Ludzie przychodzą na cmentarz, żeby zostawiać tam kwiaty i listy. Zmarli bardzo lubią je otrzymywać. A jeśli dręczy cię jakieś zmartwienie, oni je uśmierzą. W wieczności jest czas na wszystko, nawet na pomaganie śmiertelnikom.
- Nie jestem pewien, czy rozumiem Wybieracie sobie jakiegoś nieboszczyka i zapisujecie na kartce pytanie. Do tego miejsca wszystko jest dla mnie jasne. Ale dlaczego musicie spędzić noc na jego grobie?
- Bo w ten sposób łączymy się z nim - odparł Justin. - Zmarli często czują się samotni i są wdzięczni tym, którzy dotrzymują im towarzystwa. Nocując obok zmarłego, stajemy się jego ukojeniem. Natomiast on przekazuje nam swoją wiedzę.
- A pytanie pod kwiatem?
- Na dzień po połączeniu zmarły znajduje sposób na to, żeby ci na nie odpowiedzieć.
- Masz już jakieś? - spytał Louis, który do tej chwili sprawiał wrażenie trochę nieobecnego. - Możemy ci pomóc w znalezieniu dobrego doradcy.
Chłonąłem atmosferę cmentarza, na którym świeciły gwiazdy i księżyc. Pejzaż przesycała nieokreślona melancholia. Lecz nadal nie czułem żadnego lęku.
- Jeszcze nie. Chcę się zastanowić.
- W takim razie możemy spać obok siebie - oświadczył Lou. - Robert zabrał koc, pod którym wszyscy się zmieścimy.
Po chwili ciężki i duży pled leżał rozpostarty obok grobu. Louis położył się u boku Justina. Dla mnie zostało miejsce przy Jesy.
Chroniony przed wyziębieniem przez polarowe bluzy i płaszcz, ułożyłem się na kocu, a wtedy Justin sięgnął po jego skraj i wszystkich nas przykrył.
Mimo lekkiego mrozu cztery ciała wytwarzały dość ciepła, żeby nie zamarznąć. Tak mi się przynajmniej wydawało.
Ułożyłem się wygodnie na boku, odwrócony plecami do mojej towarzyszki. Wtedy Jesy przysunęła się bliżej i delikatnie mnie objęła. Przypuszczałem, że Louis też leży w ramionach Justina. Żałując, że nie mogę spać obok niego, pomyślałem, że już po raz drugi w bardzo krótkim czasie ktoś się do mnie przytula.
Czy coś to znaczy?
Po namyśle uznałem jednak, że nie jest to pytanie, którym chciałbym zawracać głowę zmarłym.
++++
Gdy obudziło mnie pierwsze światło brzasku, poczułem przenikliwy ziąb. Odruchowo rozejrzałem się za pozostałymi.
Nie było nikogo. Zostawili mnie samego.
Skostniałymi dłońmi sięgnąłem po telefon, żeby sprawdzić godzinę. Było tuż po szóstej. Zdezorientowany wstałem, zastanawiając się dokąd mogli pójść. A może to należało do mojej inicjacji?
Stado mew, które kołowały wysoko nade mną, wydawało się krzyczeć: "Tak, tak, tak".
Tymczasem jednak zachwyciło mnie piękno cmentarza o świcie. Posągi wyglądały jak żywe istoty, gotowe w każdej chwili się przebudzić. Nawet kamienna dziewczyna oparta o grobowiec nie była już tak melancholijna.
Złożyłem koc i upewniwszy się, że nic nie zostawiłem, wziąłem go pod pachę, zamierzając opuścić cmentarz. Po spędzeniu zaledwie dwóch nocy wśród grobów czułem się już jak stały bywalec.
Przerzuciłem koc za ogrodzenie, a potem to samo zrobiłem z płaszczem. Dzięki temu łatwiej mogłem prześlizgnąć się przez szczelinę.
Po chwili byłem już na zewnątrz.
Zanim wyszedłem na drogę, którą chciałem dojść do stacji kolejowej, obejrzałem się, by po raz ostatni spojrzeć na cmentarz. Dopiero wtedy zauważyłem przy bramie wyryty fragment wiersza poety Espriu.
Jeśli przystaniesz, przechodniu,
tam, gdzie wzywa cię moje imię,
życz mi snu o spokojnych morzach
i o jasności Sinery.
Ruszyłem w stronę morza, powtarzając przeczytane słowa, które zapisałem sobie nawet w telefonie. Czułem bezgraniczny spokój. Nie zdołało go zmącić nawet moje odbicie w witrynie apteki, podobne do bladej zjawy.
Stałem się jednym z nich.
____________________
Hejo Aniołki :3
Myślę, że jakoś Was ten kwiat nie zaskoczył, co? W sumie nic specjalnego xD
To jest jakby koniec części pierwszej "Bladość"
Za dwa dni pojawi się pierwszy rozdział z drugiej części "O miłości i śmierci"
Właściwie nie wiem, czemu to jest podzielone na części, ale jest fajnie xD
Dobra, nie zawracam gitary (to powiedzenie jest bez sensu xD)
Kocham Was xx
~Monte