Śmierć jest bardziej powszechna od życia.
Cały świat umiera, podczas gdy wielu ludzi
nigdy się nie rodzi.
~A. Sachs
Pomysł zrodził się w środę po południu, po tym jak ojciec poleciał do Madrytu. Wybrał się tam na targi, na których reprezentował swoją firmę. Miał wrócić w piątek. To dało mi pewną swobodę ruchów.
Byłem w domu sam i zamiast się uczyć, pielęgnowałem w sobie stan, który lubiłem najbardziej - melancholię. Leżąc na łóżku i słuchając muzyki, poczułem nagły przypływ smutku. Moje myśli wypełnił Louis. Choć pisaliśmy do siebie listy, od nocy w Poblenou ani razu się nie widzieliśmy.
Serce, które zrobił ze swoich włosów, nadal trzymałem pod poduszką. A jednak nasza znajomość stała w miejscu.
Myślałem o tym, co powiedział malarz, ale jego rada (abym pokochał samego siebie) jakoś do mnie nie przemawiała. Ta teoria potrzebowała czasu. Tym, co mnie teraz najbardziej interesowało, było zdobycie serca Louisa.
Bardziej od pouczeń duchowych potrzebowałem konkretnych wskazówek.
Właśnie skończyła się ostatnia piosenka na kasecie "Diggin' a Grave"*, którą śpiewa Micah P. Hinson. Kiedy magnetofon wyłączył się charakterystycznym odgłosem, zrozumiałem co powinienem zrobić.
++++
Dochodziła ósma, gdy dotarłem na cmentarz w Horcie. Najpierw pojechałem pociągiem do Barcelony, a potem jeszcze prawie godzinę spędziłem w metrze. Niewiele brakowało, aby cały ten wysiłek poszedł na marne.
Choć był to najmniejszy cmentarz w mieście, mury miał tak wysokie, że nie dało się przez nie przeskoczyć. Przed dwiema godzinami furtka cmentarza została zamknięta, a w pobliżu nie widziałem żywej duszy.
Już myślałem, że mój plan weźmie w łeb, gdy nagle zdarzył się cud, który odebrałem jako pierwszy znak od umarłych. Furtka otworzyła się ze skrzypieniem i ze środka wyszedł pracownik zakładu pogrzebowego, niosąc worek z cementem.
Zanim mężczyzna zdążył zawrócić od furgonetki, zaparkowanej kilka metrów od muru, i zamknąć furtkę, wślizgnąłem się na teren cmentarza. Ukryty za jakimś pomnikiem, słyszałem odgłos przekręcanego klucza.
Był już koniec maja, więc słońce zachodziło późno. Mogłem bez pośpiechu spacerować między grobami. W końcu znalazłem miejsce, o które mi chodziło. Ujrzałem neoklasyczną kaplicę i wystawne grobowce. Największe wrażenie jednak zrobiły na mnie ruiny pięknego grobu ozdobionego szczątkami rzeźb. Zauważyłem pokruszonego kamiennego anioła leżącego obok płyty nagrobnej. Najpewniej zniszczyli go jacyś wandale.
Szedłem alejką, aż zatrzymałem się przed grobem ze skromną czarną płytą z wygrawerowanym krzyżem.
Tam spoczywał mój brat.
Nie byłem tu od dnia dramatycznego pogrzebu, podczas którego parę osób z emocji straciło przytomność. Nie potrafiłem wracać do miejsca związanego z najgorszym koszmarem mojego życia. Ale tego wieczoru wypełniał mnie dziwny spokój.
Złożyłem pocałunek na wyrytym w marmurze imieniu Juliana. Poczułem się wtedy dużo lepiej.
Potem usiadłem na ziemi i zrobiłem sobie makijaż. "Jeśli brat patrzy na mnie z tamtej strony, pokłada się teraz ze śmiechu" - pomyślałem.
Zostało jeszcze najważniejsze. Wyjąłem z kieszeni kawałek papieru i napisałem wiecznym piórem:
Kocham Louisa nad życie.
Co mam robić?
Tak jak mnie nauczyli bladzi, złożyłem kartkę na pół i przypiąłem pod fioletowym kwiatem przy kołnierzu. Potem zapiąłem płaszcz, chroniąc się przed chłodem, i usiadłem na ziemi.
Choć nie było jeszcze późno, szybko poczułem niewytłumaczalną senność.
____________________
*"Diggin' a grave (ang.) - kopanie grobu
____________________
No więc po znów dość długim czasie jestem..
Wiem, że obiecałam poprawę, ale ciężko było wszystko z całego grudnia pozaliczać...
Teraz jest nieco luźniej, bo połowa klasy jest na praktykach, więc mamy nieco mniej sprawdzianów, dlatego też udało mi się wejść, choć właściwie powinnam się teraz uczyć z rachunkowości, but who cares ;p
Nie wiem, jak to wyjdzie do końca stycznia, ale w lutym mogę całkowicie zapomnieć o szkole, gdyż mam pierwsze dwa tygodnie praktyk, a potem ferie, więc wtedy nic mnie nie powstrzyma przed wstawianiem rozdziałów jak na początku (chyba, że niespodziewani przyjaciele, którzy potrafią wpaść do mnie i ciągnąć mnie na dwór za rękę, ach kochani).
No i znów się rozwijam, ugh
Do następnego!
Kocham Was xx
~Monte