wtorek, 10 listopada 2015

Rozdział 65: Godzina Wyjawionych Tajemnic.

Tajemnice istnieją po to,
żeby zostały odkryte.
~Charles Sanford

   - Jesteś najlepszą rzeczą, jaka mi się przydarzyła - szepnęła Alba, przytulona do mnie policzkiem.
   Bardzo powoli budziłem się ze snu, który równie dobrze mógł trwać minutę albo sto lat. Z początku nie wiedziałem, gdzie jestem Zegar wskazywał trzecią po południu.
   Przesunąłem palcem po dołeczku między piersiami Alby. Nie poszliśmy na całość. Ale próbowaliśmy wielu rzeczy.
   - Będzie mi trudno pozwolić ci odejść - dodała, zatrzymując rękę na moim brzuchu.
   -  Możesz mieć każdego chłopaka. Jesteś najbardziej pociągającą dziewczyną w naszej klasie. 
    Alba znieruchomiała, jakby rozważając moje słowa. Wreszcie oświadczyła:
   - Nawet gdybym mogła mieć wszystkich mężczyzn na świecie, zależy mi tylko na tobie.


++++


   Gorący prysznic sprawił, że znów zacząłem kierować się rozsądkiem. Zadawałem sobie pytanie, czy zrobiłem Albie krzywdę, idąc z nią do łóżka.
   Mogła wyciągnąć pochopne wnioski. Zapewne według niej zostaliśmy już parą.
   Z drugiej strony, co w tym złego? Była jedyną osobą, którą lubiłem, Ostatnio bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Była też ładna, dobra, wystarczająco inteligentna, żeby nie pytać o rzeczy, o których nie miałem ochoty mówić. Poza tym wyglądała pięknie, kiedy się złościła.
   Wychodząc spod prysznica, uzmysłowiłem sobie, że moje uczucia są pełne sprzeczności. Wiedziałem nawet dlaczego. Alba była symbolem ocalenia, spokojnej miłości, zrównoważenia... życia. Duch Louisa ciągnął mnie w przeciwnym kierunku: udręki, zemsty i śmierci.
   Kto wygra tę wojnę?
  Głowiłem się nad tym już w ubraniu, idąc po schodach.
   W jadalni czekała na mnie dziewczyna, która była - przynajmniej tego dnia - moją kochanką.
   Na marmurowym blacie stał dzbanek z sokiem pomarańczowym. Oprócz tego zauważyłem bułeczki, masło i różne dżemy.
   - Nie jest trochę za późno na śniadanie? - spytałem.
   - Potraktuj to jako deser - odparła, uśmiechając się przekornie. - Na śniadanie zjedliśmy się nawzajem,
   Rozkrawając bułkę, żeby posmarować ją masłem, nagle poczułem się w tej sytuacji niewygodnie. Spojrzałem na Albę ukradkiem: miała na sobie piękne kimono z czerwonego jedwabiu, na które jej jasne włosy opadały niczym dwa złote strumienie.
   Wszystko było w niej doskonałe. Aż za bardzo. A ja potrzebowałem jakiejś skazy, która na nowo przemieniłaby moje życie w piekło.
   No i się doczekałem.
   - Nie wiem dokładnie, co nastąpiło tego lata - powiedziała jakby od niechcenia - ale cieszę się, że jesteś tutaj, a nie w Bostonie.
   Bułka, którą uniosłem do ust, upadła mi na talerzyk. Ojciec zapewnił mnie, że nikt  w Tei nie wie o wypadkach na Highgate. Przyrzekł, że to pozostanie między nami.
   - Skąd się dowiedziałaś? - spytałem zdumiony.
   - Co za różnica?
   - Od mojego ojca? - ciągnąłem zdenerwowany.
   - Nie.
   - W takim razie powiedz mi, co wiesz.
   Na policzki Alby wstąpiły rumieńce. Pewnie zaczęła żałować, że poruszyła ten temat. Napiła się soku, zwlekając z odpowiedzią.
   - Pojechałeś do Londynu z trójką znajomych. Jeden chłopak zginął. To musiało być straszne,
   - Nie zginął, został zamordowany - uściśliłem, wciąż nie mając pojęcia, jak Alba zdobyła te informacje. - Co jeszcze wiesz? 
   - Właściwie tylko tyle. 
   Zapadła niewygodna cisza. Romantyczny nastrój rozpłynął się bez śladu. Skoro pojawił się problem, nie można było udawać, że go nie ma. Przeszedłem więc na dużo poważniejszy ton:
   - Alba, jesteś moją jedyną przyjaciółką. Dlatego opowiem ci o wszystkim, co mnie spotkało podczas tamtej podróży. Ale wcześniej musisz powiedzieć, od kogo się dowiedziałaś.
   Przygryzła usta z wyrazem zakłopotania na twarzy, jakby się zastanawiała, czy powinna zdradzać swój sekret. W końcu westchnęła głęboko.
   - Poznałam Louisa.
____________________
Hi back! 
Zrobiłam sobie kompletnie nieplanowaną przerwę ( i zdecydowanie zbyt długą ). Nawet nie będę się tłumaczyć, dlaczego, bo kogo to obchodzi.
W każdym razie można powiedzieć, że wróciłam. Chociaż nie mam pojęcia, jak to będzie wyglądało.
Szkoła, chłopak, rodzina.. Nic z tego się nie łączy. Zero czasu na życie online.. 
Dorastanie wcale nie jest takie fajne. Podobno wiek to tylko liczba, ale po przekroczeniu tej magicznej 18 czuję się nieco inaczej i niestety parę rzeczy się zmieniło. 
Eh.. co ja Was będę zanudzać. 
Do następnego.. kiedyś..
~Monte