piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział 53: Wizyta.

Każde urodziny są jednym z piór
w naszych skrzydłach czasu.
~Jean Paul

   Obudziło mnie dzwonienie szyby w oknie, na które napierał wiatr. Było ciepło. Otworzyłem oczy, stwierdzając, że leżę w łóżku, prawie nagi. Zapadła już noc.
   Nagle przypomniała mi się poranna lekcja. Widziałem siebie, mijającego ławki, stojącego obok nauczycielki filozofii. Nie pamiętałem, co mówiłem. Wiedziałem tylko, że zrobiło się ciemno. Jakby nagle zgasło światło.
   Nie mogłem pojąć, w jaki sposób znalazłem się w swoim pokoju. Ile czasu minęło, odkąd zasłabłem? Jednego byłem pewien: niesamowicie się wygłupiłem. No cóż, trudno: po ponurym gocie z Tei można się przecież spodziewać wszystkiego.
   Moja świadomość znowu zaczęła rozpływać się w nicości, gdy nagle odgłos otwieranych drzwi sprawił, że oprzytomniałem.
   Był to ojciec. Co dziwne, nie wyglądał na zmartwionego. Wręcz przeciwnie, wydawał się bardzo wesoły.
   - Ktoś do ciebie - obwieścił. - Chcesz się ubrać, czy po prostu ma wejść?
   Niezadowolony i zaintrygowany jednocześnie, pomyślałem, że nie mam siły ani żeby się ubrać, ani żeby przyjmować gości. Jeśli zostanę w łóżku, będzie to czytelna aluzja.
   - Niech wejdzie - powiedziałem.
   Po jakiejś minucie w półmroku pojawiła się błyszcząca gwiazda.
    - Co, do diabła...? - szepnąłem.
   Gwiazda unosiła się teraz nade mną, oświetlając sylwetkę osoby, która ją niosła.
   Dziewczyna.
   Urzeczony, patrzyłem, jak gwiazda przeobraża się w subtelny czerwony płomyk. Wokół niego rozlewała się ciemność.
   - Nie zapalisz światła? - usłyszałem znajomy głos.
   Przez moment zwlekałem z wciśnięciem guzika lampy.
   Gdy to wreszcie zrobiłem, poczułem się zdezorientowany. I nie tylko dlatego, że wiele godzin spędziłem w ciemnościach. Ujrzałem Albę w ślicznej sukience, na którą opadały jedwabiste jasne włosy dziewczyny.
   Spojrzałem niżej. To, co wcześniej wyglądało jak gwiazda, było teraz zimnym ogniem pośrodku torciku z malinami i liczbą 17 wypisaną bitą śmietaną.
   - Wszystkiego najlepszego - powiedział mój gość z zakłopotaniem.
   Zatrzymując spojrzenie na długich nogach koleżanki, przypomniałem sobie, że kilka miesięcy temu byłem jedyną osobą, którą Alba zaprosiła na swoje urodziny. Wyglądało na to, że właśnie nadszedł czas rewanżu.
   - Nie wiem, czy będę w stanie zjeść tort - powiedziała z uśmiechem. - Gdzie kieliszki?
   - Są w barku w salonie. Tata cię zaprowadzi. Może będzie miał ochotę wypić za zdrowie swojego syna, który nadaje się tylko na złom.
   Wtedy usłyszałem odgłos zamykanej bramy.
   Spojrzałem zdziwiony na Albę, która nieśmiało wyjaśniła:
   - Twój ojciec powiedział, że nie może się do nas przyłączyć. Umówił się w Barcelonie na kolację z przyjaciółmi i wróci późno. Odwołał ją, żeby przy tobie być, ale ja obiecałam, że z tobą zostanę. Jutro mamy dzień wolny. Pamiętasz?
   Zupełnie wyleciało mi to z głowy.
   Oszołomiony patrzyłem, jak Alba wychodzi z pokoju, kołysząc lekko biodrami. Wstałem, zastanawiając się, gdzie moje ubranie. Przyjmowanie gości w kalesonach nie jest zbyt uprzejme, zwłaszcza w urodziny.
   Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, Alba weszła do pokoju z tacą, na której stał moet & chandon - na pewno podebrała go rodzicom - i dwa duże kieliszki. Gdy umieszczała tacę na stoliku, ja próbowałem zasłonić ręcznikiem mój nagi tors.
   Potem stanęła sztywno, jakby nie wiedziała, co ze sobą począć.
   - Usiądź na łóżku - powiedziałem. - Jest wystarczająco szerokie dla dwóch osób.
   Zrobiłem jej miejsce. Alba zdjęła buty i podwinęła nogi. Zachowywała się tak naturalnie, jakby była moją dziewczyną.
   Gdy odkorkowywała szampana, poprosiłem:
   - Opowiedz, jak znalazłem się w domu.
____________________
 Miło wejść po miesiącu...
Wybaczcie, ale mój laptop był bez żadnego systemu, tata z nim walczył, a ostatecznie mój nauczyciel mi go ogarnął, przez co zajęło to tyle czasu i nie mogłam nic dodać. Byłam jedynie na telefonie (też rzadko) i u taty, ale tylko na chwilę.. Wiem, że to wszystko kiepsko wygląda i źle mi z tym, naprawdę przepraszam.
Tracę przez to czytelników, widzę to... Mój brak systematyczności i często również poczucia obowiązku mnie przeraża.. Dlatego tak to teraz wygląda..
Czasem łapię doła, że prowadzenie tego dalej nie ma sensu, ale obiecałam sobie na samym początku, że obojętnie co by się nie działo, doprowadzę to do końca..

5 komentarzy:

  1. Nawet nie myśl żeby przerywać pisanie. Kocham to ff ^-^ i naprawdę warto czekać tak długo na rozdziały... ale szkoda że to Alba a nie Louis :/
    @69_with_batman

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz dokończyć te opowiadanie! x Rodział świetny,nie wiem co o nim napisać,mam mieszane uczucia co do Alby a Harry jak to Harry,uwielbiam go w tym ff x czekam na kolejny x @Larreh3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie poddawaj się Misia ;3 przez ostatni czas też zaniedbałam czytanie wszystkich ff, miałam mnóstwo problemów ze szkołą , sprawdzianami i wrednymi nauczycielami (masz cały spam wiadomość ode mnie na tt o tym xd) ale po nadrobieniu zaległości w czytaniu twojego ff, chce więcej. Więcej Louisa, więcej mroku, więcej Harry'ego, więcej twojego bloga. Więc czekam z niecierpliwością na kolejny wpis, do następnego rozdziału Słońce ;* @EFlegiel <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przerywaj pisania tego ff. Rozdział fajny tylko szkoda, że znowu Alba się pojawiła.. nie przepadam za nią :/ Czekam na kolejny xx @Aleksandra_166

    OdpowiedzUsuń
  5. Prosze, dokoncz, nawet wolno i niesystematycznie. Ja bede i mimo ze nie komentuje systematycznir ani nie czytam to jednak po jakim czasie nadrabiam@realmeisnotme

    OdpowiedzUsuń