Nieśmiertelność jest stanem zmarłego,
który nie zrozumiał, że nie żyje.
~Henry Louis Mencken
Po rozróbie, do której właściwie nie doszło, ruszyliśmy drogą pośród sosen w kierunku morza. Prowadziła na cmentarz w Sinerze znajdujący się podobno na szczycie góry.
Idąc w milczeniu, przyglądałem się oczom Louisa, błyszczącym w blasku latarni. Rzeczywiście, miał coś z Siouxsie, z tej egipskiej maski, podkreślające ciemne, niezgłębione jak sama śmierć spojrzenie.
Po półgodzinie marszu zatrzymaliśmy się w małym parku. Tam postanowiliśmy coś zjeść. Chodziło o to, żeby na cmentarzu nie marnować czasu i od razu rozpocząć rytuał.
Nocny piknik składał się z kilku kanapek zawiniętych w folię aluminiową. Przygotowała je Jesy, a na jednej było napisane moje imię. Do picia mieliśmy sok z różowych grejpfrutów i ciepłe piwo.
- Opowiadałem wam kiedyś historię nauczyciela Sergia? - zapytał Justin.
Nie doczekał się odpowiedzi, ponieważ wszyscy przeżuwali kanapki. Wtedy ten najbardziej łagodny spośród bladych rozpoczął swoją opowieść.
- Przydarzyło się to mojemu ojcu w młodości, kiedy mieszkał w stolicy Meksyku. Pojechał tam tuż po studiach, zaproszony przez znajomego z uniwersytetu. Miasto bardzo mu się spodobało i spędził w nim trzy lata. Dostał pracę jako grafik, a znajomy pomógł mu znaleźć dom. Problem polegał na tym, że ojciec musiał go dzielić ze zjawą.
To najwyraźniej spodobało się Lou, który uśmiechnął się w półmroku. W bladym świetle latarni błysnęły jego białe i zdrowe zęby.
- Rzeczy miały się następująco - kontynuował Justin. - Pewien samotnik, nauczyciel szkolny znany w swojej dzielnicy po prostu jako Sergio, zmarł, nie pozostawiając żadnych spadkobierców. W takiej sytuacji w Meksyku sprawa sprzedaży domu ciągnie się latami. Przez cały ten czas nieruchomość pozostaje niezamieszkana, choć jeśli ktoś chce się do niej wprowadzić, nie napotyka większych problemów. Sąsiedzi dochodzą bowiem do wniosku, że jest to nowy właściciel. Przyjaciel mojego ojca znał nauczyciela Sergia i wiedział o opuszczonym domu, w którym ojciec zamieszkał, nie musząc za to płacić. To jednak bardzo rozzłościło pewnego sąsiada, który zamierzał powiększyć sobie własną parcelę kosztem tamtej.
- Stąd wniosek, że bardziej należy bać się żywych niż umarłych - stwierdziłem.
- To prawda. Faktycznie, zanim jeszcze nawiedził go duch nauczyciela Sergia, mój ojciec miał poważne problemy z tym sąsiadem, który trzymał bardzo agresywnego dobermana. Oba domy oddzielało ogrodzenie, ale sąsiad cichcem wyciął w nim dziurę, żeby jego pies mógł przechodzić na drugą stronę. I kiedy ojciec wracał z pracy, wpadał na dobermana, który groźnie warczał, jakby bronił swojego terytorium. A był w tej roli bardzo przekonujący.
- Nieciekawa sytuacja - zauważyła Jesy. - Co wtedy robił twój ojciec?
- On też potrafi być nieprzyjemny, więc powiedział do sąsiada: "Albo zabierzesz psa, albo zapozna się z moją maczetą". Tamten z kolei odparł: "Zrób coś tylko, a odstrzelę ci głowę".
- Co było dalej? - dopytywała Jesy.
- Ojciec opowiedział wszystkim sąsiadom, że facet groził mu śmiercią. Tak się robi w Meksyku, żeby zmusić przeciwnika do schowania broni.
- Mówiłeś na początku, że twoja opowieść jest o kimś innym - wtrąciłem, chcąc się wreszcie dowiedzieć czegoś o nauczycielu Sergiu.
Justin wypił łyk soku grejpfrutowego.
- Dojdziemy do niego, ale najpierw opiszę wam dom, w którym zamieszkał mój ojciec. Miał jedno piętro i niczym się nie różnił od innych domów na przedmieściach, nazywanych tam "koloniami". Był do tego stopnia zrujnowany, że nad dwoma pokojami zarwał się dach. W nocy przez dziury w suficie ojciec mógł oglądać gwiazdy.
Wszyscy w tym samym momencie instynktownie spojrzeli w górę.
Po wielu pochmurnych dniach tej nocy niebo wreszcie zrobiło się czyste, a gwiazdy płonęły mocnym blaskiem. W pewnym momencie jedna z nich przeleciała nad naszymi głowami.
"Chcę lepiej poznać Louisa" - zdążyłem powiedzieć sobie w duchu, nim ogon komety rozrzucił gwiezdny pył.
Trochę się speszyłem tym swoim szczeniackim życzeniem, ale była to po prostu pierwsza rzecz, jaka przyszła mi na myśl. Odwracając wzrok od nieba, zobaczyłem uśmiech na twarzy niebieskookiego, co jeszcze bardziej mnie onieśmieliło.
Czyżby odgadł moje pragnienie? A jeśli pomyślał o tym samym, to czy życzenie się spełni?
Głos Justina przerwał te rozważania, od których łomotało mi serce.
_ wszystkie pokoje splądrowano po śmierci Sergia. Z dobytku nauczyciela nie zostało nic z wyjątkiem skrzyni, która stała na środku jednego z pomieszczeń. Nie wiedzieć czemu, nikt jej nie ruszył.
- Co było w środku? - spytałem zaintrygowany.
- Zdjęcia i filmy nauczyciela. Najciekawsze jest to, że jego samego nie było na żadnej fotografii. Mój ojciec z ciekawości załatwił projektor, żeby obejrzeć nagrania. Ich autor spacerował z kamerą po najbardziej niezwykłych miejscach: po parkach o świcie, zamkniętych centrach handlowych, wnętrzach kościołów w świetle świec. Całkowicie wyludnionych. Tak jakby nauczyciel Sergio żył w niezamieszkanym świecie. To tym bardziej niezwykłe, że w stolicy Meksyku mieszka osiem milionów osób, nie licząc przedmieść.
Wilgotna mgła rozpełzła się po parku. Wsłuchani w opowieść, zapomnieliśmy o zimnie. Nie padało, jednak panował przeszywający ziąb.
- Odtąd - ciągnął Justin - ojciec traktował zmarłego nauczyciela, jakby był jego przyjacielem. Każdego dnia po powrocie z pracy oglądał filmy do późnej nocy, ponieważ było ich mnóstwo. Przejrzenie wszystkich zajęło mu ponad rok. Z tym z dna pudła uporał się na samym końcu.
- Co na nim było? - zapytał Louis.
- Zaraz do tego dojdę. Trzeba jeszcze dodać, że obecność nauczyciela Sergia, poza filmami i zdjęciami, które po sobie pozostawił, objawiała się w domu jeszcze na inne sposoby. Na przykład o świcie na automatycznej sekretarce nagrywały się wiadomości, chociaż nikt nie dzwonił. Kiedy mój ojciec je odsłuchiwał, słyszał tylko czyjś ciężki oddech.
- Jak twój ojciec mógł żyć w takim domu? - przerwała mu Jesy. - Nie bał się?
Justin uśmiechnął się pobłażliwie.
- On nie wierzył w duchy, chociaż był na swój sposób podobny do Sergia. Nie bał się niczego. Jeśli już, to widział w zmarłym nauczycielu sprzymierzeńca w walce przeciwko sąsiadowi z dobermanem. Po wielu groźbach ze strony tego typa, któregoś popołudnia, gdy właściciel psa reperował na drabinie dach, mój ojciec po raz pierwszy odezwał się do nauczyciela Sergia. Powiedział tak: "Sergio, jeśli tam naprawdę jesteś, pomóż mi się pozbyć tego psychopaty". No i drabina się zachwiała i tamten spadł z trzech metrów. Złamał sobie parę kości i przez dziesięć dni leżał w szpitalu. Wtedy mój ojciec naprawdę zaczął się niepokoić.
Wraz z nadejściem północy mgła tak bardzo gęstniała, że przestaliśmy widzieć. Justin, który teraz majaczył przed nami niewyraźnie, powoli zmierzał do zakończenia swojej historii.
- Przez kilka dni po tym zdarzeniu mój ojciec musiał karmić dobermana, który za każdym razem próbował go ugryźć. Wtedy również obejrzał ostatnią taśmę z pudła nauczyciela. Co ciekawe, był to najpóźniej nakręcony film. Sądząc z napisu na rolce, powstał tuż przed śmiercią Sergia, który zrobił to nagranie pewnego dnia o świcie na jednym ze skrzyżowań Avenida Insurgentes, ulicy przecinającej całe miasto i ciągnącej się przez prawie trzydzieści kilometrów.
- Co na nim było? - zapytał ledwie widoczny we mgle Louis.
- Nic. Tak jak i na pozostałych filmach. No dobrze, ten trochę różnił się od innych, bo pokazywał ruch uliczny, chociaż bez robienia zbliżeń na twarze kierowców. Filmowane samochody były w nieustannym ruchu poza jedną taksówką, która na sekundę zatrzymała się przed kamerą. Gdy z samochodu wysiadł pasażer, w końcu dało się zobaczyć jakąś osobę. Pierwszą i jedyną w całej kolekcji nagrań nauczyciela. Była to ostania scena tego filmu.
- Ale kto wysiadł z taksówki? - zapytałem niecierpliwie.
- Mój ojciec.
Justin umilkł na chwilę, a potem zakończył:
- Tamtej nocy spakował do walizki wszystkie swoje rzeczy i uciekł z domu Sergia na zawsze.
____________________
Uff.. Nie, żeby coś, ale czytam tę historię po raz któryś i wciąż mnie przeraża...
Cóż, jak obiecałam, jestem na czas! :3
I dziś bez zbędnej notki :P
Kocham Was xx
~Monte
TA HISTORIA NAWET MNIE TROCHĘ PRZERAZIŁA hahah dzisiejszy rozdział na prawdę mi się podobał bo nie dość że była fajna opowieść Justina to jeszcze moment z larrym który był mega.To jest fajne że nie zdarza ich sie tutaj za dużo ale jak już się jakiś napotka to mam mega podjar serio
OdpowiedzUsuń~K
Omg aż mam ciarki,uwielbiam ten rozdział ahdhaldhg xx czekam.na kplejny x
OdpowiedzUsuńO kurde, mnie też to trochę przeraża :o Ale lubię takie historie, akcja jest coraz ciekawsza :D
OdpowiedzUsuń@69_with_batman
ej serio troche straszna ta historia ahahahha ;3
OdpowiedzUsuńTa historia była straszna o,o . Rozdział super :3 @Aleksandra_166
OdpowiedzUsuńTak bardzo mhrocznie *-* no no coraz to ciekawsze :D @abovedream
OdpowiedzUsuń