poniedziałek, 20 października 2014

Rozdział 25: Samotny Człowiek.

Uczucie bycia niekochanym
jest największą nędzą.
~Matka Teresa

   Od nieprzyjemnego zdarzenia w Negranoche minęły dwa tygodnie. Przez ten czas nie dostałem żadnej wiadomości od Retrum, a więc także od Louisa.
   Mroczny czarodziej zniknął, jakby przejrzał zamiary Mortiego. Odszedł, żeby mnie nie narażać. Przynajmniej tak sobie tłumaczyłem brak odpowiedzi na moje esemesy.
   Bolesny koniec romansu, który nawet się nie rozpoczął.
   Wiedząc jednak, że są i gorsze momenty rozstania, pozwalałem, by kwietniowe dni odrywały się i spadały jak martwe liście.
   A każdy dzień był podobny do poprzedniego. Chodziłem do szkoły, w której z nikim nie rozmawiałem. Na szczęście wszyscy uznali mnie już dawno za dziwaka i nigdzie nie zapraszali. Wieczorami uczyłem się przy głośnej muzyce. Potem szedłem pod bramę cmentarza i siedziałem tam, oparty o mur, patrząc na księżyc.
   Czasami przeskakiwałem na drugą stronę, a później przechadzałem się pomiędzy grobami. Bez wyraźnego powodu zaglądałem w miejsce, gdzie kiedyś znalazłem rękawiczkę. Nadal nosiłem ją w kieszeni. Lubiłem też leżeć na kamiennej płycie, gdzie umarłem i zmartwychwstałem dzięki muzyce trójki znajomych, którzy rozwiali się we mgle.
   Choć aż tak bardzo mi na nich nie zależało, miałem nadzieję, że bladzi pojawią się kiedyś w miejscu, w którym się poznaliśmy. Przez pierwsze dni nawet się malowałem. Widząc jednak, że nikt nie przychodzi na cmentarz, dałem sobie spokój z makijażem.

++++

   Druga sobota kwietnia okazała się dniem najgorszych odwiedzin, jakie mogłem sobie wyobrazić.
   Spędziłem przedpołudnie, słuchając kasety od Louisa. W ostatnim czasie najsilniej utożsamiałem się z piosenką numer dziesięć, którą nie przez przypadek nagrała grupa Decima Victima. Był to hiszpańsko-szwedzki kwartet, tak depresyjny, że sam Eduardo Benavente bał się tej muzyki. 
   Piosenka, którą wybrał niebieskooki, był "Samotny człowiek" opowiadający upiorną historię linoskoczka.

Wyniosły na cienkiej linie,
nie traci równowagi, nie spuszcza głowy,
na jego czole kiść winogron
przypomina o rytuale równie smutnym,
co starym.

Z bezpiecznego miejsca
tysiące nieznajomych oczu,
które go obserwują,
czekają w milczeniu,
aż drobny błąd
strąci go w dół.

Nie widzą w nim człowieka
ani tym bardziej nie obchodzi ich
jego życie, chyba, że będą chcieli je poznać,
gdy już zabiorą zwłoki z areny.

Samotny człowiek.

   Gdy w pokoju dźwięczało jeszcze echo dwóch ostatnich słów, pukanie do drzwi dało mi znać, że ojciec chce sprawdzić, jak czuje się jego pacjent. Kiedy jednak pojawił się w progu, wyraz jego twarzy sugerował, że tym razem nie będzie pytał o moje samopoczucie.
   - Masz gościa.
   Przez chwilę nie wierzyłem, że nastąpił cud i że to Louis, który zaraz wyciągnie mnie z dołka.
   Nic bardziej mylnego.
   - To Xavier.
   Wstałem z łóżka, żeby zobaczyć, jak kaczy kuper na głowie dawnego protegowanego mojego brata pojawia się w drzwiach. 
____________________

Matka Teresa aka najmądrzejszy człowiek zaraz po Janie Pawle II.

Edit: Ogólnie rozdział był wstawiany wczoraj, ale przez Bloggera w telefonie i coś się popsuło, nie mogłam nic zrobić, musiałam usunąć i wstawić znów dziś .-.
Zapamiętać: Nigdy więcej nie używać Bloggera w telefonie, NIGDY! -.-'
oh i przepraszam, że nie informowałam wczoraj, no ale przez telefon było ciężko, a dostęp do kompa miałam zaledwie na 5 min, żeby ogarnąć SMG 5 days to go.. przepraszam ;'c

5 komentarzy:

  1. CHYBA NIE ZROZUMIAŁAM TEGO O MATCE TERESIE LOL

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudny,trochę smutno bo Lou się nie odzywa ;-; więc,czytam kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział, ale smutno bo nie było Lou :c

    OdpowiedzUsuń
  4. jakim kurwa cudem ja jestem w tyle o 3 rozdziały! nie wiem jak to się stało ale już teraz zaczynam nadrabiać je wszystkie..
    ~K

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny. Szkoda tylko, że Lou się nie odzywa :/ @Aleksandra_166

    OdpowiedzUsuń