środa, 8 lipca 2015

Rozdział 56: Delirium Tremens.

Śmierć należy odważnie powitać,
a potem postawić jej coś do picia.
~Edgar Allan Poe

   Sięgnąłem do włącznika lampki nocnej, ale też nie działała. To musiało być zwarcie. Może żarówka przegrzała się od szalika. Ktoś inny na moim miejscu powiedziałby, że to prawdziwy pech - mieć obok siebie piękną nagą dziewczynę i nie móc jej oglądać. Mnie jednak niepokoiło co innego.
   - Dokąd idziesz? - zapytała Alba.
   - Sprawdzić korki. W lodówce jest pełno jedzenia, ojciec byłby wściekły, gdyby wszystko się zepsuło.
   Drogę wskazywał mi wyświetlacz w komórce, dzięki któremu udało mi się pokonać schody.
   Zazwyczaj wystarczyło otworzyć szafkę i wcisnąć korek. Ale nie tym razem.
   Zawróciłem po omacku, żeby sprawdzić, czy lodówka nie wysiadła. Wtedy wydarzyło się coś okropnego.
   Nagle usłyszałem krzyk.
   Wystraszony, złapałem się poręczy, żeby nie spaść ze schodów. Ten przeraźliwy krzyk dobiegał z mojego pokoju.
   Pokonałem wszystkie stopnie, pchnąłem drzwi i wpadłem do środka. Zobaczyłem skuloną Albę, płaczącą na łóżku.
   W pokoju było bardzo zimno, widocznie wysiadło też ogrzewanie.
   Otuliłem ją ręcznikiem, pytając co się stało.
   - Straszna twarz - powiedziała, dygocząc - potworna...
   - O czym ty mówisz? - zapytałem, głaszcząc ją po włosach.
   - Za twoim oknem - szepnęła drżącym głosem. - Była tam przed chwilą.
   Spojrzałem na szybę i poczułem, jak po kręgosłupie przechodzi mi zimny dreszcz. Szkło zaparowało z powodu niskiej temperatury na zewnątrz, ale maleńki skrawek był przezroczysty.
   Ktoś wytarł szybę z drugiej strony, żeby móc przez nią zajrzeć do pokoju.
   Zdenerwowany, wskazałem Albie okno.
   - Twarz pojawiła się w tym kwadraciku?
   - Najpierw zobaczyłam rękę wycierającą szybę. Potem ta twarz popatrzyła na mnie z nienawiścią... z furią. Uważasz, że zwariowałam?
   - Nie. Ale senność i alkohol mogą powodować przywidzenia - uspokajałem ją bez przekonania. - Edgar Allan Poe widywał różne potwory, kiedy miał delirium tremens.
   - Możliwe... Ale to coś wydawało się takie realne!
   - Opisz mi dokładnie, jak wyglądało.
   - Ta twarz świeciła, trochę jak księżyc. To chyba był chłopak. Miał małe oczy. I usta dziwnego koloru...
   - Fioletowe? - zapytałem niespokojnie.
   - Nie jestem pewna, w każdym razie były bardzo ciemne. Naprawdę uważasz, że nie zwariowałam?
   Podszedłem do okna i otworzyłem je. Parapet dzieliły od ziemi jakieś trzy metry. Można się tu było dostać jedynie po rynnie.
   Wsłuchałem się w słabe podmuchy wiatru, ale nie - nie usłyszałem piosenki zapamiętanej z Wyspy Psów.
   Zamknąłem okno, a potem wróciłem na łóżko. Alba w mojej koszulce ułożyła się do snu.
   - Nawet jeśli to było delirium tremens, bałam się, że umrę - wyznała. - Wciąż mi łomocze serce.
   Żeby mnie o tym przekonać, przysunęła moją rękę do swojej piersi. Poczułem przyspieszony puls.
   Jeszcze raz spojrzałem na okno. A widok, jaki wtedy ujrzałem, przekonał mnie, że to nie będzie noc miłości ze śliczną dziewczyną z Sant Berger.
   Ktoś napisał na szybie dużymi literami:
   POMŚCIJ MNIE
____________________
~Monte

3 komentarze:

  1. Dobrze że Louis im przerwał xd Ogólnie super rozdział, ciekawy i juz nie mogę sie doczekać następnego ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Jak dobrze, że Lou im przerwał :D Rozdział bardzo fajny, jestem strasznie ciekawa co będzie dalej. Czekam na kolejny :) @Aleksandra_166

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeny wiedziałam że Lou im przerwie, kocham go za to ❤ czekam na kolejny x @Larreh3

    OdpowiedzUsuń