czwartek, 10 września 2015

Rozdział 64: Dzień i Skóra.

Nie warto kłaść się wcześniej spać, żeby oszczędzać świece,
bo w konsekwencji będziesz mieć bliźniaki.
~Przysłowie chińskie

   Wyszedłem z wprawy w niespaniu. Być może dlatego, kiedy dotarłem do domu Alby, poczułem lekkie mdłości. Elegancka żwirowana ścieżka do drzwi była wizytówką obecnego mi świata.
   Otworzyłem skrzynkę pocztową i wyjąłem klucz do posiadłości wartej chyba z milion euro.
   Kiedy ostrożnie jak złodziej wchodziłem do środka, słońce znajdowało się już nad horyzontem.
   Ogrzewanie było rozkręcone, dlatego natychmiast zdjąłem płaszcz, a potem sweter. Przed pójściem na górę wstąpiłem do łazienki, żeby zobaczyć, jak wyglądam. Prawie się wystraszyłem, kiedy zobaczyłem swoje odbicie w lustrze. Byłem trupio blady i rzeczywiście miałem zapadnięte policzki.
   Umyłem twarz pod strumieniem wody i przeczesałem palcami włosy.
   Przed pójściem na poddasze usiadłem na chwilę na sofie. Mogłem stamtąd oglądać zapierający dech w piersiach widok  - morze, szare i nieprzejrzyste o tej porze dnia.
   Nie potrafiłem zapomnieć o chłopaku dostrzeżonym w oknie pociągu.
   Czy naprawdę tam był? A może to tylko złudzenie wywołane przemęczeniem?
   Własnym zmysłom mógłbym nie ufać, ale przecież nie byłem jedynym świadkiem nadnaturalnych zjawisk. Justin i Jessica również widzieli wiadomość na zaparowanym oknie. Słyszeli też śpiew na Wyspie Psów. Poza tym Alba opisała dokładnie twarz Louisa, którą zobaczyła na szybą. Później pojawił się nowy znak... a teraz znowu ujrzałem go przy opuszczonej fabryce.
   Czy tylko ja go wtedy zobaczyłem? Może inni ludzie też go widzieli?
   Nie potrafiłem odpowiedzieć na te pytania.
   Zamiast strachu czułem nadzieję. Świadomość, że moja miłość jest blisko, nawet jeśli tylko pod postacią zjawy, zapełnia pustkę, jaką nosiłem w sobie od końca wakacji.
   Spojrzałem na zegar ścienny, który głośno tykał. Była siódma trzydzieści.
   Myśląc jeszcze o nocy, ruszyłem na poddasze, nie do końca wiedząc, co robię. Otworzyłem cicho drzwi. W środku było jeszcze cieplej niż w salonie.
   Światło wpadające przez małe okna podkreślały idealny porządek panujący w tym pokoju. Przystanąłem przed łóżkiem, na którym leżała Alba - na brzuchu i z luźno opadającą ręką. Jej wolny, miarowy oddech świadczył, że śpi bardzo głęboko.
   Zbliżyłem się bezszelestnie. Choć była owinięta w prześcieradło, zorientowałem się, że śpi nago. Skór na jej odsłoniętych plecach wydzielała delikatny kwiatowy zapach - Alba nie używała już wody kolońskiej. Miałem ochotę ją pocałować i tym razem to zrobiłem.
   Gdy zbliżyłem usta do miejsca między jej łopatkami, Alba zadrżała. Sądziłem, że to był tylko odruch, ale kiedy okryłem jej ramiona prześcieradłem, odwróciła się i spojrzała na mnie. Mrużyła oczy, co przypomniało mi, że szkła kontaktowe zdejmuje się na noc.
   - Jak minęła noc? - zapytała.
   - W porządku - odparłem wymijająco - chociaż była nieco przydługa.
   - Załatwiłeś swoje sprawy?
   - Nie wszystkie, ale coś posunęło się do przodu.
   - Musisz być wykończony.
   - Nie, w ogóle nie jestem senny. Nie mogę jakoś spać, kiedy jest jasno. Ale ty pośpij jeszcze, a potem zjemy śniadanie. Ja sobie poczytam "Pieśni Maldorora". Masz je gdzieś tutaj?
   Alba otworzyła szerzej oczy, jakby nie wierzyła własnym uszom.
   - Będziesz czytać, kiedy obok ciebie leży naga dziewczyna?
   - Dlaczego nie? - odpowiedziałem. - Wydaje mi się to bardzo romantyczne.
   - Zaraz oberwiesz poduszką!
   Lubiłem, jak pokazywała pazurki. Rozebrałem się. Alba nie spuszczała ze mnie wzroku.
   Gdy zostawiłem na podłodze ostatnią część garderoby, wślizgnąłem się pod prześcieradło, gdzie czekało już na mnie jej gorące ciało.
   Czułem, że cały płonę.
   Po serii krótkich pocałunków nastąpił jeden długi i głęboki, od którego serce zaczęło mi bić szybciej. Gdy odsunęliśmy się od siebie na chwilę, Alba spojrzała na mnie z niepokojem.
   - Nigdy tego nie robiłam. Czuję, że...
   - Niczym się nie martw - przerwałem jej. - Nic się nie musi wydarzyć. Jest mi tu z tobą dobrze.
   - Tylko dobrze? - powiedziała, udając obrażoną.
   W odpowiedzi przyciągnąłem jej ciało do mojego, a nasze usta ponownie się złączyły.
____________________
Długa przerwa, wiem, przepraszam.
~Monte
 

4 komentarze:

  1. JEST!
    czekałam na to... znaczy... w sensie na rozdział czekałam
    tak
    i widzę, że serio będę musiała pogodzić się z "związkiem" Harrego i Alby eh no cóż, najważniejsze, że jest szczęśliwy, prawda?
    nevermind
    i kim, a właściwie czym jest ten... taki... ten, no inny Louis. Zjawą? Ale... ugh nie wiem
    moje przemyślenia aka złote myśli są do dupy
    najlepiej jakbyś tego nie czytała, chyba że chcesz się pośmiać z tego jak bezsensu właśnie piszę
    życzę ci wieeeelkiej weny (żeby rozdziały były szybciej, do niczego cię oczywiście nie zmuszam, ale miło by było) oraz czekam na kolejny rozdział YAAAAY
    @awmylouiss

    OdpowiedzUsuń
  2. Fuj, za dużo Alby w tym rozdziale hahah czy on musi ją całować i wgl ;_;
    Ale dobrze chociaz ze pamięta o Louisie i o nim myśli ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny,jak go czytałam,wyobazilam sobie Lou i Albe po dwóch stronach a Harrego w środku. Zachowuje się niby normalnie no bo Louis umarł a do Alby czuje pociąg i ma do tego prawo ale z drugiej strony jak nadal kocha Louisa i czuje jego obecność to nie powinien zbliżać się do niej... przynajmniej ja tak bym nie postapila. Potem jej zacznie tlumaczyc ze jej nie kocha i ja zrani. Niby alby nie lubie ale po co ma cierpiec z powodu Harrego.Ten rozdział motywuje mnie do większego rozmyślania nad nim. Czekam na kolejny z niecierpliwością x btw nic nie szkodzi że późno jest rozdzial,ważne że jest cnie. Każdy ma teraz jakieś obowiązki bo szkoła itp więc spoko x pozdrawiam @Larreh3

    OdpowiedzUsuń