Ze wszystkich zjaw
duchy naszych dawnych miłości
są najgorsze.
~Arthur Conan Doyle
Gdy zobaczyłem Jesy i Justina w czarnych ubraniach i w glanach w naszym salonie, poczułem się, jakbym znów ujrzał ducha. Ojciec zrobił gościom kawę, a potem usiadł przed telewizorem, nie poświęcając im więcej uwagi.
Na mój widok natychmiast się podniósł i powiedział, żebym z nimi poszedł na chwilę do kuchni. Zauważył, że jestem umyty i wypoczęty, czego nie dało się powiedzieć o moich gościach. To go chyba uspokoiło. Poza tym miałem pomysł, jak uśpić jego czujność.
- Mogę zaprosić na dziś wieczór Albę? - zapytałem. - Zjemy pizzę i będziemy się uczyć od egzaminów.
Gdy usłyszał jej imię, rzeczywiście wyraźnie się odprężył.
- Wątpię, czy będziecie się uczyć. Ale podoba mi się ta dziewczyna. Jest spokojna, miła i dobrze wychowana. Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale ma na ciebie dobry wpływ. I ma klasę, w przeciwieństwie do tych dwojga...
- Tato, proszę.
- Rozumiem, że przed wejściem w nowy świat - powiedział, pocierając ręką kark - trzeba porzucić stary. Dlatego pożegnaj się z nimi dzisiaj. Sam widziałeś w Londynie, do czego może doprowadzić zadawanie się z niewłaściwymi ludźmi.
Była prawie piąta, gdy znaleźliśmy się przed cmentarzem. Stare przyzwyczajenie, które teraz niosło z sobą sam smutek.
Dwa stada gawronów minęły się na burym niebie zlewającym się z ołowianym listopadowym morzem. Wszyscy w długich płaszczach, usiedliśmy w miejscu, z którego widać było ciągnący się po horyzoncie szary bezkres.
Przez dłuższy czas milczeliśmy. W końcu odezwał się Justin, który chyba przejął dowodzenie w Retrum:
- Przyszliśmy, bo nie odbierałeś telefonów.
- Miałem wyciszony dźwięk. Nie wiedziałem, że dzwoniliście. Potem dowiedziałem się od ojca, że mnie szukacie. Skąd mieliście adres?
- Louis pokazał nam twój dom któregoś razu, gdy spacerowaliśmy po mieście.
- A co takiego ważnego chcieliście mi powiedzieć? Dopiero co się widzieliśmy na cmentarzu w Poblenou. Czy coś się stało?
Jessica poprawiła swoje ogniste włosy.
- Sam dobrze wiesz.
Nie rozumiałem.
- Gdzie spałeś dzisiaj? - zapytała. - Nie było cię w domu.
- Nie wasza sprawa - odparłem wzburzony. - Ja się nie wtrącam w cudze życie. Więc kogo może obchodzić moje?
- Dowiesz się, jak się odwrócisz - odpowiedział Justin bardzo poważnie. - Jego obchodzi.
Obróciłem głowę bardzo powoli, jakby powietrze sprawiało opór. Przeniosłem wzrok z morza na cmentarz.
Duch Louisa siedział na murze, patrząc na mnie z gniewem.
Bez namysłu pobiegłem w jego kierunku. Wtedy zjawa lekkim ruchem zeskoczyła na drugą stronę.
- Nie idź tam! - krzyknęła Jesy.
Ale było już za późno na ostrzeżenia. Obudziły się we mnie całe pokłady energii. W jednej chwili przeskoczyłem mur i wylądowałem na grobie, na którym spałem poprzedniej zimy.
Upewniwszy się, że niczego sobie nie złamałem, zerwałem się na równe nogi i zacząłem wykrzykiwać jego imię.
Odpowiadał mi tylko wiatr.
____________________
Znowu przesadziłam z przerwą, wiem..
Szczęśliwego Nowego Roku, oby był lepszy niż poprzedni, dużo kasy, radości, miłości i spełnienia marzeń przede wszystkim, kocham Was <3
~Monte
Jeny...Ten rozdział mnie strasznie zasmucil,nawet nie wiem dlaczego. Może dlatego że Lou serio jest tym duchem. Kocham tę opowiadanie. Akcja jest taka utrzymana i powoduje te emocje i wgl. Szczęśliwego Nowego Roku również x Czekam na kolejny oczywiście.
OdpowiedzUsuńSłońce, nie wiem, czy jesteś tego świadoma, ale to, co robisz jest zwyczajnym plagiatem, czyli po prostu KRADZIEŻĄ. Przywłaszczyłaś sobie czyjś pomysł, czyichś bohaterów (to, że u Ciebie mają inne imiona niczego nie zmienia), czyjąś pracę. Tłumaczenie, że "niewiele osób zna tę książkę" jest żałosne.
OdpowiedzUsuńBuziak!