piątek, 15 stycznia 2016

Rozdział 68: Gniew Ducha.

Życie nie jest moje,
to ja jestem jego,
dobrzy ludzie idą do
białego północnego nieba.
~Animic


   Poniewczasie zdałem sobie sprawę, że nie musiałem wcale narażać nie na skręcenie karku. Brama cmentarza była otwarta. Zamykano ją o szóstej.
   Przeszukałem bardzo dokładnie alejki cmentarza, ale nikogo nie spotkałem. Gdy zawiedziony zawróciłem w stronę muru, ujrzałem Jessicę i Justina siedzących na kamiennej płycie.
   - Znowu zniknął - wykrztusiłem z siebie bez tchu.
   - Czemu się dziwisz? - odparł chłopak. - Duchy takie już są: przychodzą i odchodzą.
   - Ciesz się, że go nie dogoniłeś - dodała ze złością rudowłosa. - Nasz przyjaciel nie może zaznać spokoju w grobie, odkąd jesteś z inną. Powinieneś dochować wierności Louisowi... przynajmniej dopóki go nie pomścimy. Uważaj, co robisz, Harry. Trudno przewidzieć, jak zareaguje rozgniewana zjawa.
   Wiedzieli zbyt wiele - najwyraźniej od jakiegoś czasu musieli mnie śledzić. Ale ja również mogłem ich niejednym zaskoczyć.
   - Wiem wszystko o tej zjawie.
   Jesy i Justin spojrzeli na mnie pytająco. Nie spodziewali się takiej odpowiedzi. Ale najlepsze dopiero miało nadejść.
   - Zmarli nie mają fizycznej postaci, więc szukają wspólników wśród żywych, którzy spełniają ich życzenia.
   Widząc niespokojne spojrzenia moich towarzyszy, czułem, że zmierzam w dobrym kierunku.
   - To ta sama osoba, która napisała wiadomość na oknach, i która czekała, aż mój pociąg przyjedzie wczoraj o świcie. To nie jest zjawa Louisa, tylko jego brat bliźniak.
   - Harry, my... - zaczęła wyraźnie podenerwowana Jesy.
   - Jesteście oszustami, którzy zabawiają się moim kosztem - przerwałem jej - chociaż nie wiem po co. Louis też mnie okłamał. Jego brat żyje i ma się dobrze. Jest nawet w niezłej formie, sądząc z tego, jak pokonuje mury. Pewnie zawdzięcza ją nauce tańca klasycznego, baletnice świetnie skaczą. A przy okazji: jak on się nazywa?
   Wyglądali na kompletnie zdruzgotanych. Teraz pozostało im tylko wyłożyć karty na stół, albo ściślej - na grób.
   - Ma na imię Liam - powiedziała zgaszona Jesy, - To prawda, wiedzieliśmy, że żyje. Ale nie myśl, że cię oszukiwaliśmy... Ta sprawa jest bardziej skomplikowana, niż się wydaje. Louis ci powiedział, że jego brat bliźniak umarł, bo chciał w ten sposób zbliżyć się do ciebie... wiesz, ze względu na twojego brata. Zresztą Liam właściwie dla niego nie istniał. Nawet razem nie mieszkali. Dlatego to niezupełnie było kłamstwo.
   Byłem zaskoczony tym, że rudowłosa, która kiedyś nie mogła ścierpieć naszego romansu, teraz broniła Louisa. Nic z tego nie rozumiałem.
   - Wiem tylko, że Liam depcze mi po piętach. Chce, żebym pomścił jego brata.
   - I to jest w tym wszystkim najdziwniejsze - zauważył Justin - bo on i Louis śmiertelnie się nienawidzili.
   Mówiłby dalej, gdyby nie nadchodzący właśnie ochroniarz. Facet wyglądał na zbulwersowanego tym, że na miejsce pogaduszek wybraliśmy sobie cmentarz.
   - Albo się stąd natychmiast wyniesiecie, albo za chwilę będzie tu straż miejska.
____________________
~Monte

Edit:
Dzięki @awmylouiss zauważyłam swój błąd. Żadnego Chrisa nie ma, wystąpił błąd przy pisaniu.. Przepraszam kochanie za pokręcenie faktów ;c

2 komentarze:

  1. Twoje rozdzialy doprowadzaja mnie do szalu i to nie dlatego, ze mi sie podobaja tylko dlatego, ze sa po prostu swietne. W tym rzecz, ze po kazdym rozdziale zadaje sobie coraz wiecej pytan. Twoje ff jest.. moglabym je serio przeczytac jeszcze raz ale tym razem na papierze i w okladce. I jesli dobrze zrozumialam to Chris i Jesy sa falszywi, Louis jest klamca, Liam jest dziwny, a Harry jest Harrym. To mi sie nie podoba, masz to naprawic.
    Oczywiscie zartuje, ale nie potrafie zrozumiec jednego. O co chodzi z tym Liamem.

    @awmylouiss

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,rozdział cudny,tesknilam x Akcja sie rozwija+ ten bliźniak Louisa omg czekam na kolejne wydarzenia xx @Larreh3

    OdpowiedzUsuń