wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 1: Czarna Niedziela.

Trzeba opłakiwać śmierć jedynie osób szczęśliwych
albo, mówiąc inaczej, bardzo nielicznych.
~Gustave Flaubert

   Teia liczy sześć tysięcy mieszkańców i jest częścią tak zwanego złotego trójkąta Maresme. Wraz z Alellą i Masnou należy do najzamożniejszych miasteczek w kraju, a to dlatego, że nowobogaccy z Barcelony postanowili zbudować tutaj swoje rezydencje.
   Moi rodzice należeli do kolonizatorów bez rozwodu - tych, którzy zamienili swoją klitkę w Barcelonie na dwupiętrowy dom z małym ogrodem. Wreszcie spełnił się ich amerykański sen. Zanim katastrofa nie rozerwała go na tysiąc kawałków.
   Mimo że zaledwie dwadzieścia kilometrów dzieli nas od wielkiego miasta, Teia ma w sobie atmosferę niesamowitości. Być może z powodu nieprzebytych gór - szosa tutaj się kończy - mówi się o tej okolicy jak o świecie równoległym.
   Lubiłem to uczucie, chociaż przed katastrofą myślałem inaczej. Do Tei przyjechałem jako czternastolatek i na wszystko kręciłem nosem. Denerwowało mnie, że nie ma tu kina, w którym można by zobaczyć nowości z plakatów. W Tei nie było właściwie niczego poza źle zaopatrzonym sklepem spożywczym. A jeśli chodzi o nieliczne tutejsze bary, unikałem ich jak ognia, bo stłoczeni w nich miejscowi nie spuszczali ze mnie oka.
   Mówiąc prościej: umierałem w Tei z nudów.
   I wtedy stała się rzecz niewyobrażalna. Tamtej strasznej niedzieli rodzice poszli na plażę, podczas gdy mój brat bliźniak Julian i ja jeszcze spaliśmy. Było lato.
   Dochodziła pierwsza, gdy zjedliśmy śniadanie.
   Nasze podobieństwo było czysto zewnętrzne. Trudno sobie wyobrazić dwa bardziej odmienne charaktery. Podczas gdy ja cieszyłem się sławą cynika i indywidualisty, Julian przypominał raczej siostrę miłosierdzia.
   Uwielbiał pomagać innym. Nieszczęśnicy, od których uciekał cały świat, mieli go za jedynego przyjaciela. Gdy go za to krytykowałem - bo nie podobało mi się, że obcy ludzie wykorzystują mojego brata - mówił, że to najlepsze, co może się przytrafić: nadać sens życiu innych.
   Przypuszczam, że gdyby nie tamta czarna niedziela, zostałby misjonarzem w Indiach lub gdziekolwiek indziej. Dokądkolwiek by się udał, robiłby ważne rzeczy. Miał powołanie.
   A najgorsze było to, że pomysł wyszedł ode mnie. Kończąc śniadanie, zaproponowałem:
   - Masz ochotę przejechać się na motorze?
   Julian spojrzał na mnie pytająco, chociaż doskonale rozumiał, o czym mówię: o sanglasie 400, którego dopiero co kupił ojciec. Rocznik 1975, odchuchany muzealny eksponat. Prawdziwy klejnot w koronie.
   - Dobrze wiesz, że tata dostałby szału, gdyby się dowiedział, że go ruszaliśmy - odparł. - Poza tym policja od razu by zatrzymała dwóch czternastolatków mknących na takiej maszynie.
   - Nikt nas nie zobaczy. Zrobimy tylko jedną rundkę wokół miasteczka. Już go wypróbowałem: gruchot jest prosty w obsłudze jak zapalniczka.
   Udało mi się przekonać Juliana, który zaakceptował mój plan pod warunkiem, że zaraz będziemy z powrotem.
   W garażu założyliśmy kaski, nie wiedząc, że tragedia czai się tuż za rogiem. Ojcu najwyraźniej nie mieściło się w głowie, że możemy zabrać jego motor, bo zostawił kluczyki w stacyjce.
   Kiedy automatyczna brama zaczęła się otwierać, zapaliłem silnik starej maszyny, która wyskoczyła na ulicę z dziką furią.
   Sto metrów dalej czekała na nas śmierć, chociaż miała zabrać tylko jedno życie. Niestety.
   Nie zauważyłem znaku "stop" nakazującego zatrzymać się przed skrzyżowaniem, z którego wyjeżdżały ciężarówki. Zazwyczaj nikt tamtędy nie jeździł, więc wrzuciłem osiemdziesiąt na godzinę. Czułem się panem świata.
   I wtedy nastąpił koniec.
   Sekundę wcześniej ulica była zupełnie pusta. Nagle jak spod ziemi wyrosła przed nami ściana żelaza. W ułamku sekundy przed zderzeniem nic nie widziałem. Pamiętam jedynie czerwony cień: kolor ciężarówki.
   Obudziłem się na asfalcie. Dwóch sanitariuszy układało mnie na noszach. Byłem oszołomiony, ale mogłem ruszać nogami i rękami. Gdy wsuwali mnie do ambulansu, zapytałem:
   - Co z Julianem?
   Nikt nie odpowiedział.
____________________

Witam z pierwszym rozdziałem :3
Tak, wiem, strasznie krótki, ale jak już pisałam, rozdziały nie będą wiele dłuższe, choć zdarzy się parę wyjątków :P
Chciałam jeszcze poinformować, że nie wiem, kiedy pojawi się rozdział drugi, ponieważ jutro jadę do szpitala w Gdańsku i nie mam zielonego pojęcia ile będę tam leżeć. W najlepszym wypadku wrócę tego samego dnia, w nieco gorszym, w piątek pod wieczór, za to w najgorszym poleżę sobie do soboty, jeśli będę miała dwie narkozy... Wszystko zależy od kardiochirurga.
Dobra, nie będę się tak rozwijać, bo mi wyjdzie notka dłuższa od rozdziału xD
Znów zapraszam serdecznie do zakładki Informowani ^.^
Oraz zachęcam do pozostawienia komentarza, za który byłabym wdzięczna c:
Kocham Was xx
~Monte

6 komentarzy:

  1. A co ci jest? :c

    Rozdział świetny! Szkoda mi Juliana :/ Czekam na następny :D @DortmunderGhost

    OdpowiedzUsuń
  2. jeju aż mi się wilgotne oczy zrobiły :( pięknie to wszystko opisujesz, łatwo można sobie to wyobrazić. czekam na następny rozdział, jesteś cudnlowna

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam czytać to co piszesz..wszystko jest doskonale opisane. Wracam do czytania tego ff z chęcią której już bardzo dawno nie czułam.
    Co do ff rozdział jest dość smutny..ale niestety w życiu wszystko nie idzie tak jak byśmy sobie to wymarzyli..jestem ciekawa jak teraz jego rodzice..czy cały czas winią go o śmierć Juliana czy po prostu już pogodzili się z tym że go nie ma.
    Szkoda że rozdziały są takie króciutkie ale pocieszam się tym że dodawać będziesz je często
    ~K

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu dziękuje że podesłałaś mi ten link na tt omfg to jest to czego teraz potrzebuję-mroczna hostoria pełna tajemnic i wgl shdjlashd jestem podekscytowana
    Ok to jest mega cudne! Trafiłaś w moje gusta x tylko raz czytałam ff z wampirami itd i było w dodatku hetero. A takich zwykle nie czytam x no więc super że wpadłaś na taki pomysł i nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałw xx @Larreh3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że Ci się podoba, ale muszę uprzedzić, że tu niestety wampiry nie występują, jest jedynie utrzymywany mroczny klimat

      Usuń
  5. To opowiadanie jest super :) @Aleksandra_166

    OdpowiedzUsuń